czwartek, 8 stycznia 2015

Na dobry początek ;-)

           Dziś opis tego jak zaczęła się moja przygoda z volvinką.
 A więc od początku. Przez 8 lat z żoną bujaliśmy się fordem escortem. Bardzo fajne autko i gdyby nie rdza, która zaczęła zżerać podwozie pewnie jeździlibyśmy nim kolejne 8 lat. Doszliśmy do wniosku, że czas zmienić samochód i to najlepiej przed końcem października, bo wtedy kończyło nam się OC i przegląd w escorcie. Po przejrzeniu różnych opinii o samochodach wybór padł na volvo v40. Zaczęliśmy przeglądać oferty sprzedaży w całej Polsce. Ciężko było znaleźć samochód z rocznika 2001-2003 z silnikiem 1.9 D 115 KM 85KW w dobrym stanie, bezwypadkowy.

A dlaczego właśnie ten model auta z tym konkretnie silnikiem?
  • Pożądne wykonanie, wytrzymałe blachy
  •  Dość dynamiczny i niezawodny silnik 1.9 T3, ten silnik  bardzo ładnie się zbiera, jest bardzo ekonomiczny 
  • Przy 90km spala ok 4.6 litra ropy
  •  Bezpieczeństwo - wkońcu jest to pierwszy samochód który w swojej klasie zdobył 4 gwiazdki w teście zderzeniowym Euro NCAP 
  •  W mojej dość ubogiej wersji mam kurtyny powietrzne i poduszki dla kierowcy i każdego pasazera
  • Silnik 1.9 D T3  od renault
  • Cena

No i udało sie ;-) 
       Znaleźliśmy samochód sprowadzony z Niemiec w Siemiatyczach, tj ok 220 km od nas. Telefon do ogłoszeniodawcy, kilka ważnych pytań i szybka decyzja (20 min). Wsiadamy w escorta i jedziemy. Była godzina 9. Umówiliśmy się w salonie na 13. W tych rejonach Podlasia byliśmy pierwszy raz. Ciekawe, zabytkowe domy, wiatraki, pola i ... KROWA :-0 Jechaliśmy drogą lokalną ok 80 km na godzinę i co? nagle krowa wyszła zza drzew prosto na drogę i stanęła na środku , miała jeszcze przywiązany łańcuch z tzw palem. Ja po hamulcach i w ostatniej chwili udało mi się przed nią zatrzymać. Jednak tak niefortunnie, że koło escorta wpadło w dziurę. Gdy chwilę ochłonąłem a krowa raczyła zejść z drogi pojechaliśmy dalej, jakoś tak dziwnie mi się zaczęło prowadzić samochód... ale chyba za bardzo byłem przejęty tym żeby zdążyć na umówioną godzinę, że nie zwróciłem na to zbytnio uwagi. Przejechaliśmy tak około 5 km i gdy zostało nam ok. 10 km do celu zaczęło się piach, koparki, remont drogi... najgorsze było to, że nie było żadnego znaku, który ostrzegałby, że jest remont drogi, żadnej informacji o objezdzie. Wtedy zwolniłem do 30 km na godzinę i usłyszałem jakieś pukanie w samochodzie, jakby od koła. Pomyślałem sobie no kurde chyba gumę złapaliśmy, ale jakoś tak dziwnie bo nie ściągało nas na pobocze. Wysiadłem patrzę opony w porządku z zewnątrz samochód też niby ok, jadę dalej i coś dalej mi klekocze. No to pomyślałem sobie grubo.. ani zjechać na pobocze wszystko rozkopane, miałem tylko możliwość jechać prosto. A wokół sceny jak z jakiegoś thrillera: pusto, porozstawiane koparki, piach i rozkopy... Mijalismy ze dwa samochody z naprzeciwka czyli ta droga była uczęszczana. I tak 30 km na godzinę o 14 dojechaliśmy do salonu. Co się okazało klekotal nam urwany amortyzator.  Szczęściem w nieszczęściu było to, że mogliśmy naszego escorta zostawić w salonie i taniej kupić volvinkę (w rozliczeniu). Weszliśmy do salonu, na środku stała Ona, piękna, srebrna, błyszcząca... miłość od pierwszego wejrzenia :-) Jeszcze tylko najważniejsze - oględziny samochodu w środku i na zewnątrz (w duchu modliłem się żeby okazało się że nie była klepana). Po wcześniejszym dogadaniu ze sprzedawcą pojechaliśmy volvinką na warsztat, żeby sprawdzić czy auto nie było wypadkowe, ile jeszcze kasy trzeba będzie w nie włożyć. Ponieważ kupujemy używany samochód warto sprawdzić takie rzeczy przed zakupem, żeby nie kupić ładnie wyglądającej skarbonki na kółkach ;-) Gdy wszystko okazało się wporzadku dokonaliśmy transakcji kupna -sprzedaży. 

A tak wygląda prezentuje się nasza volvinka:

        A następnym razem opiszę na co zwrócić uwagę kupując używany samochód i jakich formalności trzeba dokonać kupując sprowadzony samochód z Niemiec.

1 komentarz:

  1. Miło nam powitać nowego blogowego gracza w świecie motoryzacji :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz :-D